czwartek, 20 sierpnia 2015

( 0 ) - Lucky number

Oczami Emily..


    Dwa dni szukania nowej pracy na marne. I co ja teraz zrobię? Niedawno straciłam pracę, która utrzymywała mnie przy życiu. Nie za bardzo miałam się do kogo zwrócić, tym bardziej, że niedawno moja matka zginęła. Mój ojciec zmarł kiedy byłam jeszcze mała. Nie za dobrze go pamiętałam. Matka natomiast została zamordowana. W moim oku zakręciła się łezka. Postanowiłam nie myśleć o tym i bardziej się nie rozczulać.
    Weź się w garść - pomyślałam. Zacisnęłam ręce w pięści i otworzyłam laptopa.
    Musiałam znaleźć nowe mieszkanie, mniejsze. Już ledwo co zapłaciłam za ostatni miesiąc, pożyczając pieniądze od Vivi. Jak dobrze, że ją miałam przy sobie. Tylko na niej mogłam polegać. Była przy mnie od dziecka aż do teraz.
    W internecie znalazłam ogłoszenie, które nawet mnie zaciekawiło. Nie mogłam znaleźć innego, gdyż nie miałam dobrych kwalifikacji. Tylko, czy na pewno tego chciałam? Niby z tego co wyczytałam, to wystarczy się dogadać z szefem klubu nocnego. Nie mogłam paść niżej ale to moja jedyna szansa. Inaczej wszystko szlak trafi. Gdzie ja się podzieję? Co wybrać, życie w nędzy, czy lepsze życie? Chyba każdy wybrałby lepsze życie. Prychnęłam. Przecież jeżeli nie będę płacić za mieszkanie to mnie wyrzucą. Schowałam twarz w dłoniach i zamknęłam oczy. Plusem tej pracy było to, że dobrze płacą. To nic trudnego przebrać się i podawać ludziom drinki, prawda? Dam sobie radę.
    Zapisałam numer telefonu oraz adres na kartce i zamknęłam laptopa. Czas zacząć nowe życie. Co mi tam, jak się już kiedyś ustatkuję to zmienię pracę. Inni zaczynali od sprzątania toalet, a teraz są wielkimi szychami. Ciągle gdzieś mi czegoś brakowało, mojej matki i nie umiałam się odbić od dna. No ale zrobię to dla niej, nie chcę wylądować pod mostem i jeść resztki jedzenia z kosza. Nadszedł czas aby coś zmienić. Koniec z zastanawianiem się.
    Wyciągnęłam telefon z torebki, wpisałam numer, który widniał na karteczce. Po trzecim sygnale usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.
- Lucky Night Club* - wymamrotał - w czym mogę pomóc?
- Dzień dobry.. - zawahałam się przez chwilę, chrząknęłam i zaczęłam mówić dalej - Ja w sprawie pracy. - powiedziałam pewna siebie.
- Przesłuchanie jest dzisiaj o 17. Proszę założyć jakiś wyzywający strój. - usłyszałam w słuchawce. - A i proszę nie zapomnieć maski, bo bez niej nie ma przesłuchania, ani pracy. - dodał, wyczułam w jego głosie coś dziwnego, jakby miał się zaraz zaśmiać.
- Dziękuję. - odpowiedziałam szybko marszcząc brwi. Rozłączyłam się.
    Teraz mam kolejny problem. Ubrania, w sumie to mniejszy od tego skąd wezmę maskę. Ruszyłam do swojego pokoju, miałam zamiar poszukać jakiejś seksownej kiecki. Znalazłam w szafie jedynie czerwoną sukienkę z koronkowym nakryciem. Myślę, że będzie idealna. Poza tym ciekawe po co te maski? I jakie przesłuchanie? Wszystkiego za niedługo się dowiem.

***
 
    Wszystko już było gotowe oprócz tej maski. Szłam ulicą w poszukiwaniu jakiegoś sklepu lub wypożyczalni masek, strojów, cokolwiek. Do 17 miałam jeszcze trochę czasu. Za szkłem jednego sklepu zauważyłam maskę. Była idealna, pasowała do mojego stroju, no i oczywiście jakiego koloru? Czerwonego. 
   Weszłam do środka, od razu poczułam ten zapach, zapach drewna i nowości. Przy okazji, dzwoneczek, który wisiał nad drzwiami zabrzęczał. Ktoś chyba dbał o ten sklep, a wewnątrz było całkiem przytulnie. Ściany były z drewna a ja wchodząc w głąb bardziej się oglądałam. Z zamyśleń wyrwał mnie głos sprzedawcy, którego dopiero teraz zauważyłam. 
- Witam panienkę. - jego głos był chropowaty, czego się dziwić, w końcu był starszym panem i przemiłym. Posłał mi uśmiech a ja odwzajemniłam jego gest. - Może w czymś pomóc?
    Rozglądałam się wszędzie aż w końcu moje oczy trafiły na tą maskę. Była chyba ostatnia, bo nigdzie indziej nie widziałam żadnej, tylko ona. Sklep zawierał też wiele innych użytecznych rzeczy ale one nie były mi do niczego potrzebne.
- Dziękuję akurat już wiem po co przyszłam. - odparłam ruszając w kierunku tej maski. Wzięłam ją do ręki, ogladając z każdej strony. - Ile kosztuje? - spojrzałam w stronę starszego pana.
- Ta stara maska. - podszedł do mnie i wziął ją ode mnie. - W ogóle się nie sprzedaje. - poprawił swoje okulary na nosie. 
- No to ma pan już pierwszą klientkę. - klasnęłam w dłonie patrząc na starca.
- Może panienka ją wziąć za darmo - ponownie się uśmiechnął. Sprawiał wrażenie miłego pana, prawda? Ciekawe czy miał wnuków albo jakieś dzieci. 
- Ależ skąd. - odparłam i zaczęłam grzebać w mojej torbie. - zapłacę.
- Nie trzeba. - położył dłoń na moich plecach. - Jest Twoja, dziecinko.
- Jest pan bardzo szlachetny. Dziękuję panu bardzo. - urwałam, dał mi maskę. - Niech się pan trzyma. Miłego dnia życzę. - odpowiedziałam na pożegnanie, wychodząc ze sklepu.
- Wzajemnie młoda damo. - tylko tyle zdążyłam usłyszeć, zamknęłam za sobą drzwi.
    Gorzej być nie mogło. Do tej pory traciłam wiarę w ludzi ale teraz okazało się, że nie każdy jest zły. Wszyscy są dobrzy tylko niektórzy tego nie okazują lub mają taką swoją postawę. 
    Zamyślona tak szłam przez pewną dobrze znaną mi uliczkę, tędy mało kto chodził. Zdarzało się, że czasem nie było tutaj nikogo. Nagle usłyszałam pisk opon i odwróciłam się. Jeden motor mnie minął, a drugi ledwo co zahamował, a ja zdążyłam odskoczyć przez co przewróciłam się i przeturlałam. Gorzej było z moją nogą, która po tym zdarzeniu zaczęła mnie boleć. Cholera. Co za debil! Spokojnie Emily - powtarzałam sobie w myślach. 
    Spojrzałam na mężczyznę. Miał kask na głowie ale po chwili go ściągnął. Czy on jest mądry? Przecież mógł mnie zabić. Niech tylko podejdzie bliżej, a powiem mu co o nim myślę. Posłałam mu wrogie spojrzenie.
   Podszedł do mnie i wyciągnął rękę. Był szatynem o czekoladowych oczach. 
- Dziękuję, poradzę sobie.- odsapnęłam i zacisnęłam zęby. Mężczyzna uśmiechnął się. 
    Wstałam bez jego pomocy. Nie chciałam żeby mi pomagał, dałam sobie radę.
- Oj naprawdę nie musiałaś, chętnie bym Ci pomógł.
- Daruj sobie. Prawie mnie zabiłeś. - spojrzałam na niego, a we mnie aż kipiało ze złości. Co on sobie myśli, że jak mi poda rękę i pomoże wstać to będzie dobrze? 
- Spokojnie - uniósł ręce w geście poddania się. - Chciałem być tylko miły. - odpowiedział a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Rozumiem, że to Cię śmieszy? - prychnęłam.
- Nie.. Jestem Justin. - wyciągnął dłoń. 
    Nie miałam czasu na takie przywitania. Zdenerwował mnie. Schował swoje dłonie po chwili do kieszeni.
- No to może w ramach przeprosin dasz się namówić na kawę? - zapytał szatyn.
- Wybacz ale śpieszę się, nie mam czasu. - przewróciłam oczami i wyminęłam go.
- Może chociaż powiesz mi jak masz na imię?
- Nie umawiam się z nieznajomymi. - odkrzyknęłam i ruszyłam w kierunku mojego domu. 

*** 

    Znalazłam się przed klubem dokładnie o 17. Jeden z ochroniarzy zaprowadził mnie do pokoju, w którym znajdowały się inne dziewczyny. Przebierały się pewnie na to przesłuchanie. Wyciągnęłam ze swojej torby strój oraz maskę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było chyba tutaj z 20 dziewczyn.
- Przepraszam. - zaczepiłam jedną. - Wiesz może jak będzie wyglądać to przesłuchanie? - zapytałam.
- Podobno będzie trzeba zrobić striptiz. 
    Z ust zrobiłam literę 'o'. Zszokowała mnie ta informacja.
- Spokojnie. - zaśmiała się dziewczyna. - Striptiz ale tylko do bielizny. 
    Już o wiele lepiej. Uspokoiłam się, wyciągając swoje ubrania. Ubrałam się szybko, umalowałam i założyłam swoją maskę. Dziewczyny ustawiały się w kolejce i zakładano im na rękę gumową bransoletkę z numerkiem. Ja dostałam numer 7. Tsaa, ciekawe, czy okaże się szczęśliwą liczbą.
    Trochę się stresowałam ale miałam nadzieję, że nie będzie aż tak źle...


*Lucky Night Club - Nazwa zmyślona.

_____________________ 

No to macie coś na sam początek. Jak Wam się podoba? 
Każdy Wasz komentarz motywuje :) Liczę też od Was na jakieś wskazówki.
Miłego dnia kochani :D I do zobaczenia w pierwszym rozdziale, który dodam już niedługo :)