wtorek, 29 września 2015

( 2 ) - Party, party, party.. - część 2.

Jeżeli to czytasz to skomentuj, chcę wiedzieć ile Was jest, dla Was to chwila a dla mnie to wiele znaczy. Z góry dziękuję i zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że się spodoba :)

__________


Oczami Emily..


     Co on sobie do cholery w ogóle myślał? Przyszedł tu by oddać mi torbę i mnie upić. Myśli, że jestem jakaś łatwa? Że może mnie teraz olać dla innej? To tak jakbym dostała za nic w twarz. W sumie to los już dużo razy mnie ukarał i upokorzył. Nie zdziwiłabym się jakbym na serio dostała od kogoś z liścia, czy pięści.
- Ekhm.. - chrząknęłam - przepraszam jeżeli przeszkadzam - dodałam uśmiechając się sztucznie. Oboje popatrzyli się na mnie. - Wybacz.. - wsunęłam się między nich. - Jestem Emily. - wyciągnęłam do niej dłoń, tak naprawdę to miałam ochotę najpierw napluć na nią i dopiero się z nią wtedy przywitać ale nie chciałam odwalać i robić z siebie dziecka, czy kretynki. - A Ty.. to..? - uniosłam do góry brwi. Byłam ciekawa jak ma na imię.
- Ach no tak. - zauważyłam w jej wyrazie twarzy coś dziwnego i to mnie niepokoiło. Wiedziałam że z nią coś jest nie tak. - Jestem Janett. - uśmiechnęła się, a mi włosy na rękach stanęły dęba. Chwilę stałam wpatrzona w nią mierząc ją wzrokiem. Figurę miała dobrą i była ubrana w skąpy strój, do tego ten makijaż. No cóż, jak każda blondynka. Pewnie podlizywała się podczas rozmowy Justinowi przez cały czas. Miałam ochotę wywrócić oczami. 
     Uścisnęła moją dłoń i zmierzyła mnie też wzrokiem. 
- Justin możemy pogadać? - podniosłam głos przekrzykując muzykę i spojrzałam w jego kierunku. 
- Oczywiście. - odpowiedział bez namysłu i przeprosił na chwilę Janett. Co za imię.. Nie tylko to w niej mi się nie podobało ale cała ona była do dupy. 
     Odsunęliśmy się z Justinem na bok. Nie chciałam by Janett podsłuchiwała naszą rozmowę. Poza tym to co słyszałam wcześniej na dworze było prawdą. 
- O czym chciałaś pogadać? - stał naprzeciwko mnie i przyglądał mi się.
- O niej.. - wywróciłam oczami.
- O Janett? Fajna jest, co nie? - uniósł brwi i chyba czekał aż przytaknę ale nie zrobiłam tego. Co on głupi? Przecież widać, że laska jest jakaś lewa. Zauważyłam to w wyrazie jej twarzy. - Chce się ze mną przewietrzyć i przejść. 
- Poważnie? - skrzywiłam się, o nie zaczęli działać. Oni ewidentnie chcą wywabić Justina z klubu. Musiałam coś wymyślić. - Nie możesz z nią iść. - tak nagle bez zastanowienia wypowiedziałam te słowa.
- Bo? - uniósł ponownie brwi, wyglądał jakby chciał ode mnie coś wyciągnąć, był chyba ciekawy mojej odpowiedzi.
- Bo nie. - sapnęłam i wywróciłam oczami.
- Przyznaj, że jesteś zazdrosna. -  powiedział tak nagle.
- Słucham? - jego wypowiedź mnie zszokowała, a jednocześnie rozbawiła. To jakiś absurd. Prychnęłam i pokręciłam głową.
- Przyznaj, inaczej byś nie chciała żebym z nią szedł. 
- Nie jestem zazdrosna. - odparłam i wypuściłam powietrze. Tylko spokojnie. - Po prostu nie wiadomo kim ona jest i co robi. - chciałam powiedzieć mu więcej ale pewnie nie uwierzyłby mi i uznały mnie za histeryczkę, czy wariatkę. 
- No to co z tego? Ty nie wiesz co ja robię, a ja nie wiem co Ty robisz.
- I nie chcę wiedzieć.- powiedziałam ciszej, tak jakby sama do siebie.
- Mówiłaś coś? 
- Tak. To żebyś nigdzie nie szedł...
- Bo jesteś zazdrosna - nie dość że mi przerwał to jeszcze zaczynał mnie irytować. Czy on może z tym skończyć? 
- Nie jestem. - zacisnęłam usta w cienką linię. 
- To daj mi powód bym nie szedł.
- Słuchaj Justin.. - urwałam zastanawiając się jak to wszystko powiedzieć. - Ta dziewczyna nie. jest. dobra. dla. Ciebiee... - ostatnie słowa wypowiadałam z malutką przerwą. 
- W takim razie kto jest dobry? 
- Dasz mi dokończyć? - no normalnie ręce mi opadały. Nie wiedziałam jak go przekonać, a tym bardziej nie miałam pomysłu. Z nim było gorzej jak z dzieckiem, bo dziecku nawet kupienie loda, czy lizaka sprawiłoby przyjemność i przekonałoby się je. A on? Na niego to nawet lizak, czy zabawka by nie zadziałała. 
- No to kończ. - skupił się na mnie i zaczął mnie rozpraszać tym spojrzeniem, nie wiedziałam co powiedzieć, wszystko jakoś uleciało mi z głowy. - Tak myślałem. - dodał.
- Skończyliście? - zdążyłam rozpoznać ten głos, to Janett. Odwróciłam się w jej stronę.
- Nie. - rzuciłam oschle piorunując ją wzrokiem. 
- Właściwie to tak. - Justin klasnął w dłonie.
- Przecież jeszcze nie skończyliśmy, Justin. - jego imię podkreśliłam nieco mocniej kiedy je wypowiadałam.
- Owszem, skończyliśmy. - uśmiechnął się, przez chwilę miałam wrażenie, że to wymuszony uśmiech.
- To co, idziemy? - zapytała blondyna, na co Justin skinął głową w dół zgadzając się. 
     Zdążyłam go jeszcze chwycić za ramię i zatrzymać go dosłownie na chwilę.
- Tylko potem do mnie nie przychodź... - urwałam i spojrzałam mu w oczy - Zresztą co ja mówię, Ty mnie nie znasz, a ja Ciebie, więc nie musisz. Problem z głowy. - uśmiechnęłam się sztucznie puszczając jego ramię. Co ja się będę nim przejmować? Przez cały czas mnie tylko denerwował, a teraz ma mnie w poważaniu. 
     Postanowiłam odejść. Jak szybko się poznaliśmy, tak szybko skończyliśmy naszą wspólną znajomość. Czy to można było nazwać znajomością? Chyba nie. Nie wiem co to było. Chyba jakiś pieprzony sen. 
     Ruszyłam tylko do baru po moją torebkę i powiadomić moich przyjaciół, że wychodzę. Wzięłam wszystko co ze sobą zabrałam wraz z moją zgubą.
- Ja wrócę z Chrisem. - powiedziała Vivi a ja na to przytaknęłam. - Potem mi opowiesz co z Justinem.
- Nie pytaj nie znam takiego człowieka - uśmiechnęłam się sztucznie. - Do później, mała.
- Paa.. - odkrzyknęła, kiedy próbowałam się stąd wydostać.
     Postanowiłam się przejść i trochę pomyśleć. Oczywiście już lepiej się czułam niż wcześniej, przynajmniej trochę alkoholu ze mnie wyparowało i byłam zdziwiona, że nie bełtałam. To był jeden plus. W sumie tą imprezę mogę zaliczyć do imprez, o których nie mam zdania. Była po prostu taka sobie. W sumie to na początku miałam nadzieję, że jakoś dogadam się z Justinem i ta impreza będzie miła ale oczywiście on zawsze potrafi coś zjebać. Nie wiem czemu mnie irytuje i dlaczego myśląc teraz o nim czuję złość? Dupek jeden. 
     Myśląc nawet nie zauważyłam, że byłam prawie pod domem. Jakoś szybko mi ta droga minęła. Dookoła lampy się świeciły, a ja nawet się nie bałam. Po prostu szłam. Kiedy skręciłam w jedną uliczkę było całkiem cicho, tutaj samochody mało kiedy jeździły. Nocą tutaj nie było w ogóle życia i było tutaj tak ciemno. Owiał mnie zimny wiatr, zatrzęsłam się i szłam dalej. Byłam coraz bliżej domu. Jakiś kot przebiegł mi przez drogę a ja odskoczyłam jakbym zobaczyła ducha przykładając sobie ręce do piersi. Próbowałam się uspokoić. Rozglądałam się dookoła. Ktoś w tyle za mną szedł. Przynajmniej tak mi się wydawało. Był w oddali. Spokojnie, to tylko ktoś kto sobie idzie z imprezy. Nikt straszny. - powtarzałam to jak mantrę w myślach.
     Coś mi odwaliło, bo normalnie bym tego nie zrobiła ale chciałam się przekonać, czy rzeczywiście ktoś mnie nie śledził. Zatrzymałam się i odwróciłam na pięcie po czym ruszyłam w stronę postaci, która z sekundy na sekundę znajdowała się bliżej mnie. 
- Halo, przepraszam.. - krzyknęłam, z bliska było widać, że ten ktoś ma kaptur na głowie. Nie zobaczę jego twarzy. Cholera. Podeszłam bliżej ledwo co przełykając ślinę. Serce podchodziło mi do gardła. 
     Koleś nagle rzucił się na mnie i pchnął mnie do ściany, a ja nie wiedziałam czy piszczeć i wołać o pomoc. Cała byłam roztrzęsiona.
- Puść mnie! - krzyknęłam, a włosy stanęły mi dęba.
- W końcu Cię mam. 
- Puść mnie, gnojku! - krzyknęłam i zacisnęłam ręce w pięści, kopnęłam go z całej siły w przyrodzenie i zawaliłam mu z pięści w twarz. 
     Szybko dałam długą i biegłam ile sił w nogach. Byłam taka zmęczona ale nie chciałam by mnie złapał ten psychol. W końcu wybiegłam na jakąś inną ulicę, gdzie był większy ruch i przebiegłam przez skrzyżowanie a auta zaczęły trąbić jak oszalałe. Na chwilę zatrzymałam się i odsapnęłam.
     5 minut później byłam już w domu, cała zmęczona, spocona i śmierdziało ode mnie alkoholem. Nie miałam siły się wykąpać ale jednak poszłam do toalety. Już nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
     Naszykowałam sobie gorącą wodę do wanny i rozebrałam się. Weszłam do niej i rozłożyłam po czym zamknęłam oczy i odleciałam jak ptak, tylko, że w głęboki sen.. 


_________________



Co sądzicie o tym rozdziale kochani? Co w ogóle sądzicie o takiej sprzeczce Emily i Justina? Jesteście ciekawi co dalej? 
PRZECZYTAŁEŚ = ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD
Coś ode mnie - a więc tak, rozdział pisałam dzisiaj. Chciałam zrobić dla Was niespodziankę i przeprosić za to, że wcześniej nie dodawałam rozdziałów. Po prostu zaczął się Wrzesień i tyle spraw było na głowie. Teraz rozdziały będę dodawała w każdej wolnej chwili, a mam ich dużo. Następny przewiduję na weekend. Chociaż kto wie? Może uda mi się go napisać wcześniej :) Ostatnio mam dużo weny i coraz to więcej przed Wami. Miłego dnia wszystkim życzę.



9 komentarzy: